29 lutego 2008, 20:30
Od kiedy do szkoły jeżdżam autobusem, jestem zmuszona stać na przystankach. Fakt, faktem jest to bardzo przyjemne, oczywiście jeżeli nie ma mrozu, ale to już inna bajka.
Często zastanawiam, się co będę dziś robić, rozmawiam z przechodznami. Zwykle to oni rozpoczynają jakąkolwiek konwersacje, a ja tylko grzecznie i uprzejmie odpowiadam.
Ale dziś przystanki uświadomiły mi jedno... w życiu bym nie mogła mieszkać w domu/domku/bloku przy ulicy. Oszalałabym w przeciągu kilku następnych dni i wżyciu bym się do tego nie przyzwyczaiła.
Czekając na autobus na przystanku czyli jakieś ok. 10 minut byłam w stanie policzyć zaledwie tylko kilka minut ciszy, która na tym przystanku była wyjątkowa, ptaszki ćwierkały, z dala było słychać odgłosy codziennych prac... poprostu w powietrzu dało się wyczuć smak ciszy... niestety tylko na kilka minut po wszystkie inny były zakłocone przez samochody, strasznie byłam wściekła z tego powodu i chciałam ustawić szlabany z jednej i drugiej strony, aby Agat mogła nacieszyć się ciszą, której ostatnio tak mało w jej skromnym życiu.