25 grudnia 2007, 21:45
"Zdrowych radosnych i spokojnych Świąt, w miłej, radosnej atmosferze rodzinnej"
Można takich przykładów mnożyć... ale się zapytam. Gdzie do k... są te... hmmm... jak to mówią 'rodzinne' Święta? No KAJ one są? Bo ja ich nie... odczuwam i to od dość długiego czasu. Nie wiem, może kiedyś były takie, albo byłam zbyt mała i jeszcze nic nie rozumiałam. Możliwe, ale jakoś teraz te 'mniej' radosne święta z każdym rokiem odciskają się w mojej pamięci jako jeszcze gorsze i gorsze i gorsze.... jeszcze trochę a przestanę je wogule obchodzić, bo nabiorę do nich takich awersji, że szok. Dleczego tak mówie...??? Prosty przykład... dziś... właśnie wróciłam od cioci z wizyty... w przeciągu 5 godzin... wszyscy zdążyli pokłócić się z dwadzieścia razy o jakąś głupią sprawę... jak jechać by nie robić objazdu. No na bogów wszystkich religii coś mnie chciało szczelić na tym tylnym siedzeniu. Po tych całych sytuacjach mam dziwne wrażenie, że oni naprawdę nie mają większych problemów życiowych, wię tak błahymi sprawami zawracają sobie uwagę i stresują innych, w tym wypadku mnie ^^" Ale jedną pożyteczną rzecz wyniosłam z całych rodzinnych świąt... na przyszły rok nie spędzam z nimi żadnych świąt, poprostu znikam. Choćbym miała się wałęsać po ulicach, w te następne święta mnie nie będzie. Choćbym miała jechać do Peru to tam pojadę i zadłużyć się do końca życia. Poprostu nie chcę po raz kolejny przechodzić przez to piekło rodzinnych świąt. Jak to mówią "Co za dużo to nie zdrowo"
Weselszych tych ostatnich chwil Świąt, niż moje... =]